Czy nazwałbyś siebie imigrantem? Dwie różne odpowiedzi i dwie różne historie.
Guste:
Pomyślmy przez chwilę o słowie ‘imigrant’. Oryginalnie definicja ta nie ma żadnego negatywnego zabarwienia, przez litewskie media często jednak wykorzystywana jest w dość negatywnym kontekście. Kiedy tylko ktoś wyjdzie za granicę chociażby na miesiąc, od razu zostaje uznany za imigranta. Widomo, że ludzie często szukają szczęścia poza granicami kraju. Czasami trudno jednak powiedzieć, czy ten negatywny oddźwięk to zazdrość czy bardziej coś na kształt troski, dlaczego ktoś musiał opuścić ojczyznę, aby w innym miejscu znaleźć szczęście.
Może właśnie z tych powodów nigdy nie uważałam się za imigrantkę. Nawet mieszkając czy pracując poza granicami kraju przez ostatnie 4 lata. Bardziej myślę o sobie, jak o obywatelu świata, chociaż wiem, że dla niektórych może brzmieć to cokolwiek naiwnie. Moim zdaniem bardzo ważne jest przebywanie w międzynarodowym środowisku, gdzie każdy czuje się zaakceptowany i posiada takie samo prawo do kształtowania rzeczywistości dookoła. Sama nigdy gdy nie miałam kompleksów z powodu pochodzenia z małego kraju czy nie mówienia po angielsku, jak rodowity Brytyjczyk. Nigdy też nie zależało mi, będąc za granicą, tylko na przebywaniu w towarzystwie Litwinów, bardziej interesują mnie po prostu historie różnych ludzi, to, co ich wyróżnia na tle reszty. Równocześnie bez względu na pochodzenie, fajnie się dogadać z kimś z drugiego końca świata, jeżeli łączą Was wspólne poglądy.
W końcu, nawet po powrocie do domu, do Wilna, wciąż staram się otaczać ludźmi, którzy maja podobny stosunek do świata i podobnie postrzegają doświadczenie życia w innym państwie, czyli jako coś pozytywnego.
Nie brakło jednak głosów, nie do końca przychylnych, które sugerowały, że w sumie powinnam była zostać na stałe za granicą, skoro raz zdecydowałam sie na wyjazd. Staram się jednak nie brać takich opinii za bardzo do serca, ponieważ uważam, że bycie obywatelem świata daje możliwość życia gdziekolwiek, w tym również w swojej ojczyźnie i to jest właśnie piękne. Nie jestem przywiązana do jednego miejsca na ziemi. Teraz mieszkam na Litwie, ale kto wie co przyniesie jutro, wszystko przede mną.
Oczywiście, to tylko moje zdanie. Jest wiele osób, dla których pobyt w innym kraju to doświadczenie nie należące do najprostszych i są w stanie przez nie przejść tylko dzięki obecności bliskich osób, które pochodzą z tego samego miejsca. I to też jest super. Problematyczne dopiero staje się używanie słowa ‘imigrant’ w znaczeniu pejoratywnym. To dewaluuje ludzi, ludzi, którzy bardzo często wyjechali za granicę aby ciężko pracować i pomagać swojej rodzinie w ojczyźnie. Media, jak zwykle, bardzo chętnie wyłapują radykalne przypadki imigrantów, którzy żyją wyłącznie na benefitach. To ekstremum, większość chce po prostu zapewnić swoim bliskim godziwe życie. Powinniśmy zacząć patrzeć na imigrantów, czy obywateli świata, z bardziej przychylnego punktu widzenia.
Bycie częścią TransferGo jest powodem do dumy, bo postrzegam to jako pomoc właśnie tym, którzy mieszkają za granicę i chcą tanio i szybko przelać pieniądze do domu. Widzę, ze naprawdę zmieniamy ich życie na lepsze, nawet jeżeli to metoda małych kroczków. Robi wrażenie kwota, którą imigranci wysyłają rodzinom – to często nawet 20% całego dochodu jednego gospodarstwa domowego. Naprawdę sporo.
Miałam także przyjemność uczestniczyć w pracach nad naszą aktualną promocją darmowych przelewów z Litwy i na Litwę. Naszym celem jest wsparcie obywateli Litwy podczas zmiany waluty, więc, jako mieszkaniec świata czuję, że to także mój obowiązek.
Dominika:
Jak można opisać emigranta? Na myśl przychodzą różne odpowiedzi, niekoniecznie zawsze pozytywne. Czy mówiąc ‘imigrant’ myślicie o osobie z niskim wykształceniem, która pracuje bez wytchnienia za najniższa stawkę? Ledwo mówi po angielsku, ma za to ogromny telewizor, a wolny czas spędza ze skręconym papierosem w jednej ręce oraz laską kiełbasy w drugiej w towarzystwie 5 osób, z którymi dzieli nie tylko tę charakterystykę, ale i pokój?
Imigranci często są postrzegani jako osoby żyjące izolacji albo wyłącznie w jednorodnej społeczności, osoby które nie potrafią przystosować się do nowej rzeczywistości, w której przyszło im istnieć. Na pewnym poziomie wydaje się, jakby w ogóle nie opuścili kraju, mentalnie wciąż mieszkają w ojczyźnie.
Z drugiej strony, ‘imigrant’ może też kojarzyć się z eleganckim mężczyzną w świetnie skrojonym garniturze, perfekcyjnie ogolonym, ze skórzaną teczką i idealnym brytyjskim akcentem, wyćwiczonym zapewne podczas długich dysput o filozofii i polityce w Cambridge. Taki jegomość najpewniej przedstawiłby się jako „Tom albo inny „Jack”. Jedyna rzecz, która może go zdradzić, to zagraniczne nawiązko w paszporcie, pełne dziwnie brzmiących i niezwykle trudnych do powtórzenia dźwięków.
„Nie jestem imigrantem. Ja jestem obywatelem świata”, często takie stwierdzenie obija mi się o uszy. Doskonale, tylko dlaczego równocześnie czytam, że migranci są chłopcami do bicia nieustannie żerującymi na benefitach , a z okładek „Daily Mail” od czasu do czasu spoglądają na mnie gniewne twarze.
Zgodnie z akademicką definicją, „emigranci to ludzie, którzy opuścili swój ojczysty kraj z jednego z wielu powodów – lepszych perspektywach zawodowych, z powodu sytuacji politycznej lub po prostu szukając bardziej atrakcyjnych zarobków”.
W erze globalizacji i tanich lotów możemy przekraczać granice kulturowe i administracyjne w przeciągu zaledwie kilku godzin. Daje to szansę na powtórne osadzenie siebie w realiach nowej społeczności. To niezwykła możliwość, której nie powinniśmy się bać, tylko z niej korzystać.
Z drugiej strony, będąc w obcym kraju, nie ma sensu udawać, ze kompletnie nic nas nie rożni od jego oryginalnych mieszkańców. To już nie jest kwestia opinii, tylko stwierdzenie faktu, że pochodzimy z innego miejsca, mamy własne wyjątkowe doświadczenia oraz poglądy.
Powinniśmy pielęgnować to dziedzictwo, nie tylko zdając sobie sprawę z jego istnienia, ale również poprzez kontakt z naszą rodziną i bliskim w ojczyźnie, a także pomoc im, kiedy potrzeba.
Dzisiaj obchodzimy ‘Międzynarodowy Dzień Imigrantów’. To dobra okazja, aby spojrzeć głębiej, poza fasadę Ery Informacji i szalonego tempa, w jakim zmieniają się nasze poglądy, rzeczy w które wierzymy, nasze wartości.
Naszą ambicją nie powinno stać się bycie ‘rozmiarem uniwersalnym’, który wszędzie pasuje tak samo dobrze. Przecież każdy z nas ma swoją ojczyznę, wyjątkowe wspominania z dzieciństwa, których nie da się przetłumaczyć. Szczególnie dzisiaj nie powinniśmy zapominać o tym, co czyni nas wyjątkowymi i niepowtarzalnymi, a pośród tych rzeczy jest również dom – bez względu na to, czy miejsce to wybrali nasi rodzicie czy, już później, my sami.